Kocham cię na zabój- pierwszy rozdział- Jarr - patronat medialny




Jarr

Kocham cię na zabój



Rozdział I

 Miasto Singli

Jarr Porażkiewicz zajął miejsce przy oknie autobusu rejsowego, aby rozpocząć podróż kuprzeznaczeniu. Jednak ono dopadło go wcześniej. W postaci dojrzałej wiekiem, młodej duszą iciałem współpasażerki zmierzającej ku niemu.Nie wiadomo skąd razem z nią nadeszły wspomnienia z młodzieńczych lat, gdy to na koniecsemestru, po pozytywnym zaliczeniu kolejnego przedmiotu, wybiegł ze szkoły, łapiąc autobus.Śpieszył się do domu, gdzie czekała na niego nieprzyzwoicie przyjemna niespodzianka.W zatłoczonym pojeździe rozważania nad sensem bytu przerwał kolejny przystanek, naktórym napór pasażerów rzucił Jarrem w głąb rzężącego, przegubowego ikarusa. Chwytając sięporęczy, gładko wylądował, muskając z gracją kobietę przed nim, która dzielnie obejmowała tęsamą poręcz co on. Rude kręcone włosy nieznajomej, głaszcząc go po twarzy, powodowały corazwiększe ciepło obejmujące kolejne partie ciała młodego mężczyzny. Ileż zakrętów i bujań mógłwytrzymać w wieku dojrzewania, czując obłędne ciało dojrzałej, powabnej kobiety, co chwilęocierającej się o niego w rytmie falowania autobusu po miejskich ulicach?W końcu poddał się chwili wraz ze współpasażerką, również głodną figli z młodzieńcem;poczuła strzałę Erosa wbijającą się wraz ze sterczącym przyrodzeniem młodego blondyna w jejspódnicę, którą mięła niemiłosiernie. Całując włosy kobiety, dotykał jej dłoni. Czuł jędrnośćpośladków pobudzającą niedoświadczoną jeszcze męskość. Pasażerka coraz mocniej kołysałabiodrami, rozgrzewając chłopaka jeszcze bardziej, chcąc go wręcz ugryźć pośladkami. Jego członekpróbował przebić spodnie, wciskał krótką spódniczkę w jej przełęcz analną zapraszającą go dozwiedzania.Solidne przyrodzenie młodego Jarra, wyprężone do granic wytrzymałości rozporka, chciałowyskoczyć na zewnątrz i penetrować nowe przestrzenie. Na szynach tramwajowych poczuł, żeprzestaje panować nad sytuacją i lont w armacie dopala się przed wystrzałem.Rozwiewając wspomnienia chłopaka, współpasażerka o przeszywającym spojrzeniu irozpuszczonych, kruczoczarnych włosach zapytała:– Czy to miejsce jest wolne?– Ależ oczywiście, proszę bardzo – odrzekł, zabierając bagaż podręczny z fotela obok.– Nie... Nie to. Miałam na myśli miejsce przy oknie.– Przy oknie jest przede mną albo z tyłu!– Ale ja chcę przy oknie obok ciebie... – wyszeptała głośno i zalotnie, pochylając się nadJarrem.Prezentowała walory głębokiego dekoltu oraz wycięcia w spódnicy pozwalającego oglądaćpodwiązkę. Pod naporem argumentów przesiadł się, zaintrygowany bezpośredniością kobiety. Ta zkocią zręcznością usiadła na zdobytym miejscu. Pewno już zazdrości fotelowi obejmującemu mnietak czule – pomyślała wzgardliwie o całym męskim gatunku, tak podatnym na zmysłowąmanipulację.Pojawienie się dziwnej współpasażerki postawiło pod znakiem zapytania sens zatwardziałej,samodzielnej egzystencji mężczyzny. A jednak jeszcze istnieją kobiety umiejące zaskoczyć! ‒pomyślał, stawiając coraz bardziej nabrzmiewający wykrzyknik.Pomimo pociągającej fizjonomii Thora z komiksów Marvela, nie udawało mu sięprzyciągnąć tej prawdziwej drugiej połówki. Może to jego trudny charakter na to nie pozwalał? Napewno praca osobistego ochroniarza w tym nie pomagała.Podziwiając nadzwyczaj ponętne nogi kobiety, usłyszał:– Wypatrzyłeś coś ciekawego?Zdekonspirowany, odparł:– Kontempluję napięcie powierzchniowe pończoch na twych łydkach.– Odpowiednie? – zapytała z uśmiechem i zalotnie przymrużonymi oczami.– Trudno ocenić bez zastosowania techniki dotykowej.Bez słowa obnażyła stopę i wsunęła ją w lnianą nogawkę jego spodni, czule pieszczącmężczyznę.– A teraz? – zapytała.– Idealnie. – Położył dłoń na kolanie nieznajomej i poczuł ciepło bijące od wnętrza jej ud.Zatapiając spojrzenie w brązie przymrużonych oczu kobiety, wodził dłonią, czule pieszczącjej obydwie łydki. Wsuwając rękę kawałek po kawałku coraz dalej, zdobywał nowe obszary podskórzaną spódnicą.W połowie drogi do rozkosznego trójkącika złapała jego dłoń. Przysunęła usta do uchachłopaka i zapytała:– Kim ty właściwie jesteś, zboczuchu?Wsuwając dłoń w czerń fryzury współtowarzyszki podróży, zatopił wargi w jej ustach,szepcząc do ucha czule:– Jestem testerem zabezpieczeń antykoncepcyjnych.Całował okolice kolczyka drobnymi, czułymi pocałunkami. Poprzez szyję dotarł dodrugiego ucha i zapytał:– A ty... kim jesteś?– Podniecającą inspiracją z przeszłości, koszmarem przyszłości – rzuciła tajemniczo.– A w teraźniejszości? – Nie dawał za wygraną, nie rozumiejąc do końca sensu wypowiedzi.– Sobą – ucięła dyskusję, molestując jego nabrzmiewające przyrodzenie.Autobus wjeżdżał na Stację Pożądanie. Jarr czuł delikatne usta kobiety. Najpierw ostrożneprzytulenie. Ciepło oddechu na policzku. Coraz bardziej intensywne, nabrzmiałe erotyzmemspojrzenie.Językiem pytał o wejście. Zgoda uchyliła je nieznacznie. Omiótł lekko wargi kobiety, poczym wsunął się gładko do środka. Spotkał jej spragniony język. Obydwa spięły się razem niczympara szalejąca w tańcu na parkiecie ich ust.Puściła schwytaną wcześniej dłoń. Lekko rozchyliła nogi. Pozwoliła zdobywać swojenajczulsze okolice. Jednocześnie zręcznie wypuściła na zewnątrz wyprężoną męskość Jarra.Zabawiała się nią energicznie. Doprowadzała do szału. W tym czasie była coraz głębiej i odważniejeksplorowana przez mężczyznę. Zatapiał się z rozkoszą w jej wilgotnej pochwie.Guziki bluzki oraz stanik ustąpiły pod naporem żądzy. Odsłonił okazałe piersi kobiety zseksownie sterczącymi, pałającymi pożądaniem sutkami. Pragnęły pieszczoty. W tej chwili jegojęzyk ochoczo zaczął taniec. Wodząc wokół nich, zostawiał je wilgotne. Swoją ruchliwościąsprawiał kobiecie przeszywającą przyjemność. Niezwykle podniecającą jędrnością ust oplatał sutkize wszystkich stron.Biegał w pocałunkach po całej ich kulistej powierzchni.Kobieta odwzajemniała pieszczoty. Szarpiąc, drapała go. Sięgając po „twarde berło”, niezapominała o zniewalającej pieszczocie rozkosznego fallusa. Pomagając sobie ustami,doprowadzała członek do kresu wytrzymałości. Siadając na jurnym przyrodzeniu, złapała całe wswe kobiece sidła. Nadziewając się na nie głęboko, konsumowała drapieżną pochwą apetycznego,pulsującego w niej penisa. Kołysząc się, kręciła biodrami na wszystkie strony. Czyniła mężczyznęcałkowicie poddanym.Dłonie Jarra same biegały po całym ciele niesamowitej brunetki doprowadzającej go doekstazy. Szaleńczo całował jej obłędne ciało, każde miejsce, które dopadł. Wił się pod nią zrozkoszy.Ona, łapiąc go mocno, przyciskała do siebie. Łamiącym się, roztrzęsionym głosemwyszeptała:– Twój wytrych przełamał wszelkie moje zabezpieczenia antykoncepcyjne, niech to będzieteraz!Nie wytrzymał. Eksplodował w niej obficie. Wzdychając, utonęli w ekstatycznym orgazmie.***Rankiem dotarli na miejsce. Bogatsi o nową znajomość, poszli w swoich kierunkach.Zadziwiające było dla mężczyzny to, że osoba, po którą podjechała limuzyna z kierowcą,podróżowała w autobusowym ścisku. Jednak ludzie mają różne potrzeby i upodobania, więcprzeszedł nad tym do porządku dziennego, bez większych rozważań.Zachowując kilka jej włosów na swetrze, podążał taksówką do swojego nowego mieszkania.Z przekonaniem, że nie było to jego pierwsze spotkanie z tą kobietą. Miał wrażenie, że także nieostatnie.***Z wyglądu Miasto Singli było podobne do innych betonowych molochów. Robiło jednakpozytywne pierwsze wrażenie. Zgłębiając bardziej jego tajemnice, można było dostrzec pewnewyróżniki o niezbyt rodzinnym charakterze. Rozwiązłość nie była szczególnie napiętnowana.Ludzie żyli tutaj głównie w otwartych związkach.Mieszkanie Jarra mieściło się w długim klimatycznym bloku położonym pośród parkowejzieleni. Z okien rozciągał się widok na zarówno jedną, jak i drugą stronę budynku, dzięki czemu odpołudniowej urzekał mężczyznę ruchliwy deptak, a od północnej ruchliwe sąsiadki z naprzeciwka.Z powodu narastającego uczucia głodu, Jarr postanowił odwiedzić najbliższy sklep.Zgodnie z przewidywaniami, gdy przekroczył obrotowe drzwi, przywitały go dziesiątkipółek dźwigających tony różnych drobiazgów. Przytłaczały, wołając: „Weź mnie” niczymwyuzdana niewiasta w filmie pornograficznym.W tym upalnym czasie prym wiodła woda mineralna. Od wejścia oczom ukazywał siępotężny regał zastawiony borowianką. Reklamowała się hasłem Łyk Borowianki i dziewczyny tracąwianki.Podchodząc do linii kas, zastanawiał się, na jak urodziwą egzekutorkę opłat trafi. WedługJarra prawidłowość wydawała się być zazwyczaj taka, że im droższy sklep, tym atrakcyjniejszedziewczyny można było spotkać, by ich uroda działała znieczulająco na ilość wydawanej gotówki,której zastrzyk z portfela właśnie miał zasilić konto jednego z potentatów. Widząc obsługującą gokasjerkę, stwierdził w duchu, że ten sklep musi być naprawdę drogi.Kari o bujnej fryzurze barwy wściekłego ognia przykuwała uwagę klientów obydwu płci.Jednej z zachwytem, drugiej z zazdrością. Burza łagodnie falujących pukli spływała nieregularniena jej ramiona. Esencja nowej linii kosmetyków Hair Force, którą podziwiał na głowie Darii,modelki czarującej uśmiechem w katalogach wertowanych w kolejkach w salonach fryzjerskich,które zdarzało mu się odwiedzać.Podczas odbierania punktów zadrapał jej dłoń swoim paznokciem niczym brzytwą.Postanowił dzięki temu niewinnemu incydentowi zbliżyć się do niej trochę. I przekonać się,co z tego wyniknie.Na razie wracał do domu uzbrojony w produkty do walki z samotnym wieczorem, czyliczekoladowe naleśniki oraz paszteciki kornwalijskie. Uwielbiał jedno i drugie jeszcze z czasówwizyt w hotelach wyszukiwanych przypadkiem w serwisie Hotellove. W jednym z nich pracowałakucharka-wirtuozka Gabi. Co prawda w innych restauracjach hotelowych również spotykał tedania, ale przesympatyczna filigranowa niewiasta, potrafiąca zabić spojrzeniem za jakąkolwiekzniewagę i jednocześnie złamać serce kilku innym mężczyznom znajdującym się w zasięguwzroku, była tylko jedna. Taki kochany Bazyliszek w sukience. A Jarr musiał przyznać, że wsukience dziewczyna wyglądała naprawdę świetnie.***Postanowił zjeść przed telewizorem, zaczynając od poświęcenia uwagi teleturniejowipolegającemu na obracaniu kołem dającym pieniądze oraz odgadywaniu haseł. Koło Fortunykręciło go od czasów dzieciństwa. Jednak oczywiście przed programem musiała być reklama.Biorąc pierwszy kęs czekoladowego naleśnika, obserwował na ekranie kobietę w kuchni.Dobrze, że choć w telewizji są takie chętne do gotowania, choć za tę kasę to pewno niejednapostałaby z takim uśmiechem te dwadzieścia sekund przy garach – nie zdążył dobrze nad tympomyśleć, gdy nagle wpadł do telewizyjnej kuchni jakiś mężczyzna.Mógłby ją tam wyruchać, to by znacząco podniosło oglądalność całego bloku reklamowego– myśli Jarra szybko odbiegły na inny tor. Jednak natychmiast wróciły do śledzenia reklamy, gdyakcja spotu zaskakująco nabrała tempa. W tym czasie aktor krzyknął romantycznie:– Kochanie, „szcze-kałem”!Wal w ten budyń na kuchence! – myśli Jarra nie należały do wyszukanych, gdy popadał wirytację.– Zażyj gównoscalacz, mój ty pieseczku! Spowoduje, że będziesz miał stolec jak bolec! –odrzekła niewiasta na ekranie, promieniejąc uśmiechem.W tej sytuacji jednak trudno było mieć głębsze przemyślenia. Zastanawiał się, o co chodzi.Czy ten świat kręcił się już tylko wokół srania? I obrzydzających obiad filmów reklamowych?Może niedługo zamiast Jeśli nie chcesz mojej zguby, krokodyla daj mi, luby1będzie „Jeśli niechcesz mojej zguby, zgrabne kupy sadź mój luby, bo już nie obejrzysz mej dupy!”.1Aleksander Fredro, Zemsta, Dom Książki, Kraków 1993.No nic, koleś pewno dostał zatwardzenia od tego reklamowanego cementu – pomyślał Jarr,rozkoszując się daniem.Zamyślony w rundzie startowej, nie zapamiętał zbyt wiele oprócz nóg współprowadzącejprogram. To chyba był powód, dla którego ludzie tam tracili rozum i wymyślali niesłychanefarmazony. Bo kto byłby w stanie nie postradać zmysłów w takich okolicznościach?Ostatecznie finalista trafił na kategorię „Tytuł książki”. Litery wybrał nawet zgrabnie,jednak czas minął i nic z tego tym razem. A hasło było proste – Ktoś Inny. No któż nie czytał tejksiążki?! Przecież każdy ją znał.Jarr zaczął się zastanawiać, jak zwykle w takich chwilach, czy dalej oglądać ten program.Co za psychol dobiera te hasła? Książka jakiegoś cymbała, który pewno zużył więcej prądu na jejnapisanie, niż zarobił na sprzedaży – pomyślał.– Takie coś hasłem finałowym? Jaja nawet nie jak berety, ale jaja bez fiuta normalnie ‒kłócił się z niemym telewizorem. – Ja tam świętowałbym nawet przegraną, pewno dziwiliby się,uznając mnie za wariata.Zauważył już dawno, że radość finalisty wpływa pozytywnie na chęć rozdawania uściskówprzez uroczą rozpraszaczkę nieprzeciętnej urody.***Po emocjach telewizyjnych zajął się tropieniem w Internecie uroczo-groźnej kasjerki.Najlepszą drogą do celu było umieszczenie anonsu na Spotted.Nie musiał długo czekać ‒ w jednym z komentarzy pojawiły się namiary na intrygującąwłaścicielkę jego pożądliwych myśli.Trafił na jej profil bez większego trudu, jednak brak odpowiedzi ze strony dziewczynyzarówno irytował, jak i pobudzał kreatywność. Do tego stopnia, że postanowił wysłać list na adressklepu, w którym ją spotkał. Wystarczyło odwiedzić pocztę naprzeciwko marketu, gdzie pracowała.Ułożył zgrabną treść z przeprosinami za zadrapaną rękę podczas zakupów, i poszedł spać.***Rankiem następnego dnia poszedł nadać wiadomość. Poczta z reguły wysyłała listy przyjętedo godziny czternastej jeszcze tego samego dnia. W tym przypadku nie tylko wysłała, ale takżedostarczyła.Efektem była wieczorna wiadomość.Podczas kolejnego kontemplowania urody „Pani Rozpraszaczki”, rozbrzmiał dźwiękkomunikatora.Witam, nieznajomy drapieżny kliencie, dziękuję za troskę,z moją ręką w porządku, wyjdę z tego :)Czując rozchodzący się po całym ciele przyjemny dreszcz, Jarr chciał przyśpieszyć leniwiepłynący czas, aby ujrzeć ją znowu.***Odwiedził sklep kolejnego dnia. Wypatrywał Kari w labiryncie alejek, aż zauważył ją,zmierzającą zwinnie w stronę kas.Kołysząc się w rytm kroków, jej kształty uwodziły fantazję mężczyzny.Włosy lśniące w promieniach wczesnoletniego słońca wpadającego przez duże sklepoweokna opadały na ramiona niczym wodospad, w którym Jarr miał ochotę zatopić się już teraz, zaraz.Delikatna, ale i wyrazista uroda doprowadzała zmysły do szaleństwa.Poczuł się dziwnie onieśmielony, jak nastolatek walczący po raz pierwszy o względydziewczyny. Pytał siebie w duchu, jak kontynuować tę znajomość. Zastanawiał się, czy będziechciała dać szansę poznania się jakiemuś wariatowi, który wysyła listy. Bo któż to robi w obecnychczasach? Jedynie wariat...Teraz trzeba było iść za ciosem, nie zastanawiając się, jak to jest, jak się najpierw robi, apotem myśli. Życie i tak pokaże, co ma być dalej.Tak też bez układania bardziej szczegółowego planu, udał się z jakąś zupełnie niepotrzebniezakupioną rzeczą do kasy. Chciał sprawdzić reakcję, popatrzeć na te ciepłe usta obiecujące gorącepocałunki. Ofiarować w myślach przyjemność. Tonąć w zjawiskowości tych oczu barwy pistiirozetkowej, w tym ognistym spojrzeniu.Stojąc ostatni w kolejce, aż w końcu jako jedyny, zastanawiał się, jak mógł wpaść tak jakszczeniak. Przecież jemu takie uczucia były obce.W końcu dotarł na miejsce egzekucji, uświadamiając sobie, że nie wymyślił niczego, czymby zwrócił jej uwagę jeszcze bardziej.Jednak przewrotność losu była po jego stronie.– Mam cię skasować, czy masz zamiar to ukraść? – spytała, rozbrajając go uśmiechem.– Najchętniej skradłbym twoje serce! – wypalił, zaskakując sam siebie.– Po co ci ono?– Zawsze marzyłem o takim modelu.– Co ty byś z nim robił? – rzuciła, w myślach określając Jarra jako bawidamka.– To i tamto, same dobre rzeczy – bronił się. – Przepraszam za rękę – dodał, wracając trochędo rzeczywistości.– Nic takiego się nie stało, ryzyko zawodowe – zażartowała. – Umiesz zwrócić na siebieuwagę.– Oj, nie tak jak ty – odparł, czyniąc jej uśmiech jeszcze bardziej promiennym.Po chwili padły często słyszane z ust kasjerki słowa:– Mogę być winna grosika?Jarr zmierzył ją chytrym spojrzeniem. Eureka! – olśniło go.– To może jednak poszukam dokładniej – dodała po chwili.– Nie trzeba, masz tu moje dane, będziesz mogła przynieść przy okazji – rzucił, podającadres.– To niedaleko – pożegnała mężczyznę dającym nadzieję tonem.Wielokrotnie odtwarzając spotkanie w myślach, nie mógł skoncentrować się już na niczyminnym, jak na niej.



Komentarze

Popularne posty